Odpowiem na to tak: Rób co uważasz za słuszne. Przynajmniej ja zawsze tak robiłam. Tak zostałam wychowana i uważam to za dobre, bo sama nauczyłam się co jest dla mnie dobre.
W każdej szkole w jakiej byłam(na każdym etapie nauki) nauczyciele zabraniali makijażu i wyzywających/niestosownych ubrań. Jednym słowen nie można było wyrażać siebie, więc jestem przeciwna mocnemu makijażowi, oczom pomalowanym jak sarkofag faraona i brwiom odrysowanym od szklanki, albo "brwiom wpierdolkom".
Sama się maluje, więc nie mogę nikogo pouczać, ale bardzo, bardzo mocny makijaż w pierwszej klasie gimnazju to chyba lekka przesada. Tusz do rzęs, błyszczyk lub szminka, jakiś podkład czy fluid, żeby ukryć wypryski jest OK, ale bez przesady. W szkole średniej fajnie jest dodać jeszcze kreski albo rozświetlacz, ale tylko jeśli się to potrafi nakładać. Pozatym jeśli nie poprawiasz go co jakiś czas to i tak on ci się zmyje, albo rozmarze.
Podziwiam dziewczyny, które potrafią zrobić naprawdę dobry, delikatny makijaż. Bez problemu posługują się kosmetykami typu eyeliner, rozświetlacz czy bronzer. Przyznaje: Ja tego nie potrafie. Ale i tego nie robie. Chces tego używać to się najpierw naucz.
Co się zyskuje idąc do szkoły mając na twarzy źle dobrany puder przez co twarz jest pomarańczowa, oczy wyglądające na podbite i usta jakby nas coś uczuliło? NIC!!!
Nie chodzi mi o to żeby zerezygnować, ale przystopować, bo nasz makijaz odbija się później na naszych ocenach i opinii publicznej, a delikatny makijaż(jeśli jest poprawnie wykonany) naprawde jest dobrze widziany nawet przez rygorystycznych nauczycieli.
Podsumowując rób co chesz, ale z umiarem. W szkole nie musisz wyglądać jaki Kim Kardashian albo Nicki Minaj. Lekka poprawa wydlądu poprzez makijaż to nic złego. Kiedy dziewczyna powinna zacząć się malować? To zależy tylko od niej samej. Jeśli czujesz, że to już czas droga wolna, nieważne czy masz 11 czy 18 lat. A jeśli nie czujesz takiej potrzeby, to jeszcze lepiej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz